Gili Trawangan - koński raj? Może. Rybkowo koralowy na pewno :)

1.12.13

Grudzień rozpoczęliśmy na kolejnej wyspie - Gili Trawang.








Z Ubud samochodem do Kuty i dalej speed boat na Gili. Niezła jazda to była, zwłaszcza na dachu.

Dla Mamusi zdecydowanie nie polecam ;)
Jak wygląda targowanie się na Bali? Bilety na prom wydrukowane z ceną 1,2 mln za 1 osobę kupujesz za 9 tyś. za 2 osoby…
Speed boat był naprawdę speed! <szybki>
widok na Lombok

W ciągu paru minut wynajęliśmy domek 5 min od plaży ze śniadaniem, kawką, owocami za całe 31 zł. Pewnie przepłaciliśmy, ale nie chciało nam się chodzić z plecakami w ten upał :)
Brak dróg i samochodów, wszędzie są za to ...konie ciągnące malutkie wózeczki. Tutejsza wersja rikszy. Czyżby w końcu wyspa stworzona da mnie? Jak tutaj nie pogalopuję po plaży to nie wiem gdzie :)




***
2.12.13


Brak transportu spalinowego ma swój niezaprzeczalny urok. Spokój, cisza, czyste powietrze. Bez korków i klaksonów. Jednak  czy jest to raj dla koni? Niekoniecznie. Słońce pali, trawki mało. Konie robią tutaj za taksówki, wozy dostawcze, jedyne źródło wszelkiego transportu. Zrobiliśmy inspekcję wyspiarskiej stajni oferującej przejażdżki konno dookoła wyspy itd. Konie byłe nieco dzikie, jeden miał brzydkie otarcia od ciągnięcia wózka. Na wszelki wypadek postanowiłam nie wspierać lokalnych zwyczajów chociaż zachód słońca na plaży oglądany z końskiego grzbietu brzmi zawsze zachęcająco. Z plecakami czy bez, w słońce i deszcz, dzielnie chodziliśmy na piechotkę.




przynajmniej koniki były pucowane na połysk
Artur raz tylko wymiękł i władował się do taxy panisko. Na bogato.

Noclegi do wyboru do koloru i na każdą kieszeń. Konkurencja jest. Podobnie jak mnóstwo barów, restauracji i kiepskiej muzyki. Plaże białe, w dużej mierze usłane martwym, ostrym koralem. 



Jednak największa z wysp Gili ma swój urok. Schodząc z baru prosto do wody nurkujemy od razu w podwodny świat pełen ryb i… żółwi!!! Zaledwie parę metrów od brzegu, niczego się nie spodziewając niemal od razu natrafiamy na dwa żółwie. W dodatku jeden z nich był na tyle wspaniałomyślny, że wynurzył się i zaczerpnął powietrza tuż obok mnie :)) dwa razy! Super! 



O ile lepsze doświadczenie z żółwiami niż na Filipinach, gdzie musieliśmy się trochę napływać zanim trafiliśmy na jednego bez nogi, który nie zdążył przed nami uciec na głębsze wody. I za wszystko trzeba było ekstra płacić, za łódkę, za przewodnika, za snorkeling z rybkami osobno, za żółwie osobno…. 
A tu wchodzimy do wody i wszystko jest na wyciągnięcie ręki. I na własną rękę :) I za darmo :))
Mieliśmy kupić wycieczkę łódką, która zabierze nas na snorkeling ale po dzisiejszym dniu okazuje się, że nie ma sensu ;)












UWAGA: największa atrakcja dla Artura - wąż morski. Ja się szybko stamtąd zmyłam, wolę żółwie :)



A kiedy zmęczysz się słońcem i wodą, rybkami, żółwiami, wschodami i zachodami, czeka na Ciebie hamak na plaży... Żyć, nie umierać!









4 komentarze:

  1. Utracjuszka!
    zanim zaczniesz galopować na miejscowych konikach upewnij sie moze czy co one o tym sądzą co? bo np mogą uważać, że do zakresu ich obowiązków wożenie dupek europejskich damulek nie należy ,,,

    OdpowiedzUsuń
  2. no właśnie po bliższych oględzinach i wywiadzie wojskowym zrezygnowałam z galopu bez większego żalu

    OdpowiedzUsuń
  3. A tu zawieja zamiecia orkan i śnieg... Nie masz serca ;)

    OdpowiedzUsuń